czwartek, 13 września 2012

Mistrzostwa Europy klasy Devoti D-One by Michał




Mistrzostwa Europy D-One to gwóźdź programu na sezon 2012 GREEN-UP Sailing Team. Do Czech, gdzie odbyły się te regaty wybraliśmy się w trójkę: Piotr Machel (Gdańsk), Paweł Wałecki (Poznań) i ja, czyli Michał Korneszczuk.

Podróż tam nie odbyła się bez przygód. Już na samym początku przebiłem oponę w samochodzie. Po nabraniu mocy od GREEN-UP tak się zawziąłem, że połamałem klucz do odkręcania opon ;). Na szczęście w pobliżu była wulkanizacja i dość sprawnie się uporaliśmy z problemem. Jednak ta wpadka kosztowała nas sporo czasu i na miejscu byliśmy o 4 rano!


 Nie śpiąc długo zabraliśmy się do rozpakowywania łódek. Jednak zmęczenie po podróży dawało się we znaki. Na szczęście tego dnia nie wiało w ogóle i mogliśmy nadrobić zaległości w spaniu.


Drugiego dnia pojawił się delikatny wiatr. W zamian za to znikło słońce. Ale najważniejsze, że udało się rozegrać trzy wyścigi. Już pierwszy wyścig pokazał, że uda nam się powalczyć o dobre pozycje. Na pierwszej boi Piotrek pojawił się jako trzeci. Udało mi się jednak go wyprzedzić i zakończyć ten wyścig na 5 pozycji. Cały ten dzień zdeterminowany był przez lekki wiatr. A jak to z lekkim wiatrem bywa na jeziorze, często pojawia się loteria. I tak ze zmiennym szczęściem następne wyścigi zakończyłem na 14 i 7 miejscu. Dawało mi to 7 miejsce po pierwszym dniu pływania.

Następny dzień rozpoczęliśmy z twardym postanowieniem poprawy, czyli awansu w rankingu. Komisja sędziowska przeniosła naszą trasę na trochę bardziej otwarty akwen, a i dzień zapowiadał się być trochę bardziej wietrzny. Biorąc to sobie do serca wystartowałem w pierwszym biegu tego dnia jako pierwszy od bojki co dało mi wstępne prowadzenie. Nie mogąc się zdecydować na konkretną stronę akwenu popłynąłem środkiem wraz ze zmianami. Nie było to jednak najlepszą taktyka, jak się okazało – zaparkowałem w dziurze bez wiatru. Udało mi się jednak wybronić 8 miejsce. Na podobnej pozycji skończyłem też następny bieg. Dopiero za trzecim podejściem udało mi się nadrobić stratę do liderów, dzięki czujnej żegludze z genakerem przed ostatnią boją znalazłem się na 2 pozycji i nie oddałem tego do mety. Ale aby nie było tak słodko w ostatnim wyścigu tego dnia popłynąłem trochę na oślep w lewą stronę trasy, która do tej pory „wydawała” i ominął mnie duży szkwał z prawej dzięki czemu ten wyścig skończyłem na 9 pozycji.
Nie mniej jednak po tym dniu awansowałem na 6 pozycję, która dawała możliwość ataku na 5 miejsce, na którym znajdował się Ebi z Niemiec. Za mną z podobną stratą z kolei plasował się Uwe – również z Niemiec. Znowu zanosiło się na wrześniową potyczkę z Niemcami ;).




Ostatni dzień mistrzostw przed nami. A ja nie mogę się dobudzić. Więc co robię – biorę GREEN-UPa na pokład. Podziałało. W Pierwszym wyścigu obaj Ebi i Uwe za mną. I to by było na tyle jeśli chodzi o szczęście i moc tego dnia. Następny wyścig – trochę się zagapiłem na starcie i byłem w krzakach…prawie dosłownie. Jeśli żegluje się z tyłu wszyscy co są przed tobą zabierają ci wiatr. Udało mi się jednak znaleźć  „czysty wiatr” i z miejsca około 25tego przesunąłem się na 11. pozycję. Nie wróżyło to jednak najlepiej pod kątem mojego ataku na 5 miejsce. Zwłaszcza, że Uwe skończył ten wyścig z drugą lokatą. Zacząłem z niecierpliwością szukać pedału gazu na mojej łódce. Znalazłem go, ale chyba nie wcisnąłem do dechy. Skończyłem wyścig 7my. Niestety Uwe przede mną. Pocieszajcie, że Ebi za mną. Koniec końców, tego dnia okazało się, że dla Niemców było 2:0. Spadłem na 7me tracąc do Uwe 2 punkty a do Ebiego 3. No cóż następnym razem będzie lepiej. Z drugiej strony, nie najgorszy wynik uznaję za pewien sukces, bo nigdy nie szło mi „na słabym” wietrze. A te regaty były w 100% słabo wiatrowe. 


Następne regaty D-One już w październiku we Włoszech, a będą to Mistrzostwa Świata. Sam niestety nie mogę jechać, ale będę trzymał kciuki za Piotrka i Pawła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz