Mistrzostwa Europy D-One to gwóźdź
programu na sezon 2012 GREEN-UP Sailing Team. Do
Czech, gdzie odbyły się te regaty wybraliśmy się w trójkę: Piotr Machel
(Gdańsk), Paweł Wałecki (Poznań) i ja, czyli Michał Korneszczuk.
Podróż
tam nie odbyła się bez przygód. Już na samym początku przebiłem oponę w
samochodzie. Po nabraniu mocy od GREEN-UP tak się zawziąłem, że połamałem klucz
do odkręcania opon ;). Na szczęście w pobliżu była wulkanizacja i dość sprawnie
się uporaliśmy z problemem. Jednak ta wpadka kosztowała nas sporo czasu i na
miejscu byliśmy o 4 rano!
Nie
śpiąc długo zabraliśmy się do rozpakowywania łódek. Jednak zmęczenie po podróży
dawało się we znaki. Na szczęście tego dnia nie wiało w ogóle i mogliśmy
nadrobić zaległości w spaniu.
Drugiego
dnia pojawił się delikatny wiatr. W zamian za to znikło słońce. Ale
najważniejsze, że udało się rozegrać trzy wyścigi. Już pierwszy wyścig pokazał,
że uda nam się powalczyć o dobre pozycje. Na pierwszej boi Piotrek pojawił się
jako trzeci. Udało mi się jednak go wyprzedzić i zakończyć ten wyścig na 5
pozycji. Cały ten dzień zdeterminowany był przez lekki wiatr. A jak to z lekkim
wiatrem bywa na jeziorze, często pojawia się loteria. I tak ze zmiennym
szczęściem następne wyścigi zakończyłem na 14 i 7 miejscu. Dawało mi to 7
miejsce po pierwszym dniu pływania.
Następny
dzień rozpoczęliśmy z twardym postanowieniem poprawy, czyli awansu w rankingu.
Komisja sędziowska przeniosła naszą trasę na trochę bardziej otwarty akwen, a i
dzień zapowiadał się być trochę bardziej wietrzny. Biorąc to sobie do serca
wystartowałem w pierwszym biegu tego dnia jako pierwszy od bojki co dało mi
wstępne prowadzenie. Nie mogąc się zdecydować na konkretną stronę akwenu
popłynąłem środkiem wraz ze zmianami. Nie było to jednak najlepszą taktyka, jak
się okazało – zaparkowałem w dziurze bez wiatru. Udało mi się jednak wybronić 8
miejsce. Na podobnej pozycji skończyłem też następny bieg. Dopiero za trzecim
podejściem udało mi się nadrobić stratę do liderów, dzięki czujnej żegludze z
genakerem przed ostatnią boją znalazłem się na 2 pozycji i nie oddałem tego do
mety. Ale aby nie było tak słodko w ostatnim wyścigu tego dnia popłynąłem
trochę na oślep w lewą stronę trasy, która do tej pory „wydawała” i ominął mnie
duży szkwał z prawej dzięki czemu ten wyścig skończyłem na 9 pozycji.
Nie
mniej jednak po tym dniu awansowałem na 6 pozycję, która dawała możliwość ataku
na 5 miejsce, na którym znajdował się Ebi z Niemiec. Za mną z podobną stratą z
kolei plasował się Uwe – również z Niemiec. Znowu zanosiło się na wrześniową
potyczkę z Niemcami ;).
Ostatni
dzień mistrzostw przed nami. A ja nie mogę się dobudzić. Więc co robię – biorę GREEN-UPa
na pokład. Podziałało. W Pierwszym wyścigu obaj Ebi i Uwe za mną. I to by było
na tyle jeśli chodzi o szczęście i moc tego dnia. Następny wyścig – trochę się
zagapiłem na starcie i byłem w krzakach…prawie dosłownie. Jeśli żegluje się z
tyłu wszyscy co są przed tobą zabierają ci wiatr. Udało mi się jednak znaleźć „czysty wiatr” i z miejsca około 25tego przesunąłem
się na 11. pozycję. Nie wróżyło to jednak najlepiej pod kątem mojego ataku na 5
miejsce. Zwłaszcza, że Uwe skończył ten wyścig z drugą lokatą. Zacząłem z niecierpliwością
szukać pedału gazu na mojej łódce. Znalazłem go, ale chyba nie wcisnąłem do
dechy. Skończyłem wyścig 7my. Niestety Uwe przede mną. Pocieszajcie, że Ebi za
mną. Koniec końców, tego dnia okazało się, że dla Niemców było 2:0. Spadłem na
7me tracąc do Uwe 2 punkty a do Ebiego 3. No cóż następnym razem będzie lepiej.
Z drugiej strony, nie najgorszy wynik uznaję za pewien sukces, bo nigdy nie
szło mi „na słabym” wietrze. A te regaty były w 100% słabo wiatrowe.
Następne
regaty D-One już w październiku we Włoszech, a będą to Mistrzostwa Świata. Sam
niestety nie mogę jechać, ale będę trzymał kciuki za Piotrka i Pawła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz