środa, 4 lipca 2012

GREEN-UP Sailing Team na Timberland NordCUP 2012 by Janek


Rafałowi wypadł wyjazd w niedzielę, więc on sam wypadł z poniedziałkowych zmagań na regatach Timberland NordCup a tym samym z całej imprezy. Osieroconego w ten sposób mnie przygarnął Jarek aka "Wróbel", który miał pokazać mi jak nie pływać jak kompletny amator. Wspólne treningi rozpisaliśmy na środę i piątek. W tym drugim dniu miało już być trochę więcej łódek co dawało szansę na mały sparing.

W środę zaczeliśmy trening przy całkiem mocnym wietrze. Na początku wydawało się proste ale szybko dowiedziałem się jak wiele jeszcze mi brakuje. Nowe elementy, ułożenie ciała, pochylanie łódki, odpowiednie balastowanie i momenty wybrania linek nawarstwiały się i coraz mniej z tego wszystkiego kumałem. Byłem tak mocno skupiony na tym wszystkim, że zapomniałem wsunąć chociaż jednej stopy pod pasy balastowe i w odpowiednim momencie wpadłem z pluskiem do wody. Musiałem głupio wyglądać, bo Jarek był bardzo rozbawiony. Na szczęście nie puściłem linek które trzymałem i szybko wróciłem na jacht.
W piątek wiatru było już znacznie mniej i zabrakło też chętnych do sparingu na wodzie. Pomimo łagodnych warunków nie przerywałem mojej passy i kiedy "Wróbel", chcąc mi coś pokazać, dał mi ster, znowu znalazłem się za burtą i po raz kolejny pobiłem rekord w wdrapywaniu się z powrotem na pokład.

W sobotę zaczęły się moje pierwsze regaty w barwach Teamu GREEN-UP.
Pogoda nie była tego dnia po naszej stronie. Wiatru nie za wiele, duszno, nieciekawie. Ledwo dopłynęliśmy do naszego akwenu zaczęły dochodzić do nas odgłosy idącej z nad trójmiasta burzy. Komisja odroczyła biegi tym samym musieliśmy wracać na brzeg. Prognozy na kolejne dni nie były optymistyczne. Miało wiać słabo albo zupełnie nie wiać, więc jak tylko pogoda się ustabilizowała komisja rzuciła nas z powrotem na akweny. Niestety z powodu braku wiatru nie daliśmy nawet rady wypłynąć za falochron portu i reszta wyścigów musiała zostać odwołana.


Niedziela nie przyniosła wielkich zmian. Nadal wiało bardzo anemicznie. Jednak udało się przeprowadzić dwa wyścigi. Po których wieczorem plasowaliśmy się w połowie stawki generalnie i celowaliśmy w drugie-trzecie miejsce w klasie Nautica 450 Fun.
W poniedziałek byłem już lekko zmęczony, w końcu nie ma się siedemnastu lat - nie ta kondycja. Za to pogoda postanowiła nas nie rozpieszczać. Dobry wiatr i lekkie zafalowanie nie pozwalały na odpoczynek pod żaglem. Tego dnia wszyscy byli mocno zdeterminowani i udało się rozegrać trzy wyścigi. Niestety w żadnym z nich nie udało nam się dogonić załogi z Berlina. Ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce. Czułem się genialnie; pierwszy start <--> Mistrzostwa Polski <--> medal.

Dostałem też pracę domową, Mam ćwiczyć stawianie genakera przy codziennych czynnościach jak na przykład przerzucanie ziemników.